Koncerty w Warszawie i Lubawie – 26.08.2012

Za Michałem naprawdę ciężki i emocjonujący dzień. Wczoraj miały miejsce dwa wydarzenia: pierwszy to solowy recital w ramach akcji “Czytanie na trawie” w Warszawie oraz pełen koncert z zespołem w Lubawie. Zgromadziliśmy dla Was sporo materiałów z tych wydarzeń, które już niebawem pojawią się w dziale Exclusive. Już teraz możecie obejrzeć nagranie całego występu Michała w Warszawie. Poza tym pojawiły się dwie galerie z koncertu lubawskiego tutaj oraz tutaj. Króciutki fragment z tego występu obejrzyjcie tutaj. Na bieżąco będziemy dodawać informacje o kolejnych materiałach pojawiających się w sieci, a także już dziś i jutro relacje z obu występów. Wszystkim tym, którzy nadal czują niedosyt bądź nie mogli uczestniczyć we wczorajszych wydarzeniach przypominamy o zbliżającym się koncercie, który odbędzie się już 9 września w Charsznicy. 🙂

EDIT:

Pojawiła się kolejna galeria zdjęć z Lubawy Klik!

Ok. 10 minutowe nagranie z koncertu w Lubawie Klik!

Nasze RELACJE z obu koncertów

RELACJA WARSZAWA
Warszawa powitała wszystkich pogodą z gatunku raczej knajpianych niż koncertowych. Szare niebo i deszcz bardziej zachęcały, by zaszyć się w przytulnym wnętrzu niż brać udział w koncercie plenerowym, jednak fan Szpaka nie z cukru, zahartowany w bojach, zatem na Krakowskim Przedmieściu zgromadziła się pewna grupka miejscowych i przyjazdnych wielbicieli Michała. Nie zabrakło także partnerki Michała z TzG, Pauliny, która zdradziła, iż po raz pierwszy od imprezy urodzinowej w sosnowieckim klubie Kashmir będzie miała okazję posłuchać Michała na żywo.
Scena, na której przyszło występować Michałowi, była niestety dość mała, a wszyscy wiemy, że Michał najlepiej czuje się na dużych, wysokich scenach, gdzie ma możliwość poszaleć i obserwować reakcje ludzi. Ale cóż, taka specyfika
imprezy…

Kiepska pogoda oraz wczesna godzina, na jaką zaplanowano recital, sprawiła, że ludzi było znacznie mniej, niż każdy by sobie tego życzył. Nie mieszkam w Warszawie, zatem nie orientuję się do końca, czy impreza była w jakiś sposób rozreklamowana, jednak chyba zabrakło odpowiedniej promocji, zatem wielu warszawiaków pewnie nawet nie wiedziało, iż Michał na śpiewać na Krakowskim Przedmieściu. Wierni fani jednak nie zawiedli, co widać na pamiątkowym zdjęciu 🙂 Ponadto grono osób obserwowało recital siedząc pod parasolami knajpki “Skwer”. Atmosfera była luźna.

Występ rozpoczął się z lekkim opóźnieniem, a Michał postawił tym razem na dość wyważony wizerunek. Pojawił się na scenie w czarnych spodniach, które ostatnio miał na sobie podczas pokazu Gosi Baczyńskiej, czarnym t-shircie oraz błękitnym wdzianku z bufiastymi rękawami. Jeśli chodzi o repertuar, Michał postawił na piosenki z X Factor, głównie dlatego, iż nie mógł wystąpić w Warszawie z zespołem. Usłyszeliśmy zatem „Fever”, „I dont’wanna miss a thing”, „You are so beautiful”, „Czas nas uczy pogody”, „Dziwny jest ten świat”, a na zakończenie dwa utwory z EP-ki – „Rewolucję” i „Sensualnego”. Już na wstępie Michał przeprosił widzów za mogące ujawnić się problemy z głosem, będące wynikiem – jak powiedział później w Lubawie – zapalenia tchawicy. Mimo choroby dał sobie wokalnie radę, a zapowiedź przed DJTŚ, iż nie wie, czy da radę udźwignąć tę piosenkę, na szczęście nie sprawdziła się. Na zakończenie Michał zaintonował „Sto lat” dla obchodzącej urodziny akcji „Czytanie w trawie”, w ramach której odbywał się występ, po czym nastąpiła sesja autografów i zdjęć, z czego skwapliwie skorzystały głównie osoby nie wybierające się do Lubawy. Dla tych, dla których warszawski recital stanowił zaledwie preludium do prawdziwej koncertowej rewolucji, pozostało już tylko szybkie ogarnięcie się, pożegnanie ze znajomymi i 200-kilometrowa droga do Lubawy. I jak na złość tuż po występie Michała przestał padać deszcz. Aura tego dnia wykazała się wyjątkową wredotą.

RELACJA LUBAWA

O drodze do Lubawy można powiedzieć jedno: była dłuuuuuga. Co najdziwniejsze, najbardziej wlokło się ostatnie 60 km, podczas których ciągle zadawaliśmy sobie pytanie rodem ze „Shreka”: daleko jeszcze? 😉 Upragnioną tabliczkę z nazwą miejscowości uwieczniłyśmy na pamiątkowej fotce, przy okazji samochodami zastawiając jakiemuś facetowi wyjazd z jego posesji, a pech chciał, że gość akurat przyjechał i nie mógł dostać się na własne podwórko, bo my akurat kilkadziesiąt metrów dalej robiłyśmy sesję pod napisem „Lubawa”, he he. Pozdrawiamy Pana bardzo serdecznie i przepraszamy raz jeszcze 🙂

W porównaniu z Warszawą na Mazurach panowała lepsza pogoda; niebo co prawda straszyło co jakiś czas, jednak nie padało. Chyba musiało lać wcześniej, gdyż tuż przed barierkami zamiast trawy rozciągało klasyczne, woodstokowe błoto, które sprawiło, że po koncercie moje trampki wyglądały, jakbym przez dwa dni pracowała w polu 😉 Za to scena robiła bardzo pozytywne wrażenie – duża, na podwyższeniu, z wybiegiem. Ponieważ dotarłyśmy stosunkowo późno, ludzi zgromadziło się już sporo. Michał zdołał zebrać dużą publiczność, mimo iż występował tego dnia jako pierwszy artysta. Ze względu na południowy występ w Warszawie nie miał możliwości wcześniej przeprowadzić próby z zespołem, zatem krótka rozgrzewka miała miejsce niedługo przed koncertem – Michał zaśpiewał fragment „Venus”. Nie zabrakło też kilku wesołych tekstów rzuconych w stronę publiczności.

Zaskoczeniem dla wszystkich zagorzałych fanów, którzy niejeden koncert przeżyli i wiele widzieli, był stosunkowo spokojny anturaż, jaki Michał zaprezentował w Lubawie. Z ręką na sercu stwierdzam, że stylizacja była ŚWIETNA – rockowa, drapieżna i bardzo smaczna. Skórzane spodnie, czarna, połyskliwa bluzko-tunika oraz kurtka nabijana ćwiekami sprawiały, że Michał wyglądał tego dnia jak milion dolarów, a nawet dwa. Moim – i nie tylko moim – zdaniem to jedna z najlepszych koncertowych stylizacji jak do tej pory. Oczywiście Szpak nie byłby sobą, gdyby nie zaszalał, zatem na scenę wszedł mając założony na głowę wielki, pluszowy łeb… krowy. Z Mućką chyba jednak niewygodnie się śpiewało, bo Michał pozbył się jej po pierwszych słowach powitania skierowanych do widowni 😉 Szpacza inwencja jak widać ma się doskonale.

W Lubawie mocniej niż w Warszawie Michałowi dały o sobie znać problemy z gardłem. Było to słyszalne głównie w balladach, bo mocne, rockowe kawałki wypadły znacznie lepiej. Michał kilkakrotnie przepraszał za swą niedyspozycję wokalną, podkreślając jednocześnie, iż bardzo chciał zagrać ten koncert, gdyż występy na żywo i możliwość kontaktu z publicznością są dla niego źródłem największej radości. Pod koniec koncertu, gdy Michał raz jeszcze nawiązał do choroby, z którą się boryka, fani zaintonowali na znaną wszystkim melodię „Nic się nie stało; Michale, nic się nie stało”, co Misz skwitował salwą śmiechu. Wsparcie życzliwych, doceniających jego talent osób było mu tego dnia bardzo potrzebne, a nieco ograniczone możliwości wokalne zrekompensował fanom fantastycznym, żywiołowym show. Nie zabrakło rozmów z publicznością, scenicznych i pozascenicznych szaleństw, wspólnego śpiewania „Pretty baby” i tym podobnych atrakcji. Michał dał z siebie wszystko, walczył z głosową słabością jak bohater, nie skrócił koncertu ani o jedną piosenkę, nawet zaśpiewał „Venus” na bis. Można dyskutować, czy nie lepiej, gdyby odwołał koncert i nie forsował dodatkowo i tak chorego gardła, ale nie można nie mieć do niego ogromnego szacunku za to, że się nie poddał i dał z siebie publiczności wszystko co mógł. Szacun!

Po koncercie nastąpiło jak zwykle rozdawanie autografów, niestety krótkie, bo kilkanaście minut po Michale na scenę wchodził zespół Loka. Wiele osób musiało zatem obejść się smakiem.

Wiernych fanów, którzy do Lubawy zjechali z różnych miast Polski czekała jednak dodatkowa, miła niespodzianka. Kilka fanek zaprosiło Michała na po koncertowe spotkanie, a on, mimo iż zmęczony, wyraził zgodę. Renatka z OFC energicznie zajęła się logistycznym ogarnięciem sprawy, zarezerwowała stoliki w jednej z lubawskich restauracji i wyprawiła tam wszystkich zainteresowanych. Michał pojawił się na spotkaniu w towarzystwie Pauliny i mamy nadzieję, że był to dla niego sympatycznie spędzony czas po tak męczącym, stresującym dniu. A dla oddanych, przemierzających wiele kilometrów fanów możliwość porozmawiania z artystą w bardziej prywatnych okolicznościach.

Aha, tym razem padać zaczęło niedługo PO występie Michała. Jednak jest jeszcze trochę sprawiedliwości na tym świecie 😉

PS. Jednocześnie chcemy poinformować, że tym razem nie wrzucimy Wam pełnego nagrania koncertu. Michał nie był w pełni zadowolony ze swego występu ze względu na słabszą dyspozycję głosową, więc zarówno on, jak i jego zespół prosili, by nie upubliczniać nagrania. Ponieważ wiemy, że Michał zawsze chce dawać swoim fanom wszystko co najlepsze, w pełni rozumiemy i akceptujemy jego decyzję, a wszystkich prosimy o jej uszanowanie. Michałowi natomiast życzymy dużo zdrowia i… do zobaczenia za dwa tygodnie w Charsznicy!”


Related Images:

Udostępnij:

There are 3 comments on Koncerty w Warszawie i Lubawie – 26.08.2012

Oficjalny Fan Club Michała Szpaka | 2011 - 2018 - Wszystkie Prawa Zastrzeżone