Michał w The Star-Ledger, gazecie z New Jersey – 16.09.2011

http://www.nj.com/entertainment/tv/index.ssf/2011/09/the_x_factor_landau_eugene_murphy.html

Smukły uczestnik w jeansach, czerwonej marynarce i z wąską czarną opaską na włosach wszedł na scenę, mrugając podmalowanymi zielonymi oczami spod burzy kasztanowych loków. Jaśniejąc nieprzeniknionym radosnym uśmiechem na ustach podkreślonych błyszczykiem, piosenkarz miał właśnie wystąpić w polskiej edycji programu Simona Cowella, X Factor. Zapytany o imię, z nadzieją w głosie przemówił.

Michał Szpak.

Tłum wybuchnął śmiechem słysząc 20-letniego mężczyznę. Zdali sobie sprawę, że w gruncie rzeczy był to mężczyzna obdarzony niezbyt męskim głosem, gdy się odzywał. Polska nie ma raczej długiej tradycji znanych androgynicznych postaci.

Jednakże to zagubione dziecko epoki jednego z artystycznych wcieleń Davida Bowie, Ziggiego Stardursta, zostało finalistą tego wysoko ocenianego talent show.

Podczas gdy pierwszy sezon amerykańskiej wersji X Factor ma swoją premierę w środę, a nowe zastępy pełnych nadziei osób ustawią się następnego dnia w kolejce na przesłuchania do nowej edycji amerykańskiego „Idola” w East Rutherford, można oczekiwać, że uczestnicy zostaną odebrani inaczej. Piosenkarze o wizerunku naruszającym stereotypy płciowe od dawna pojawiają się w USA i Wielkiej Brytanii.

Jak twierdzą eksperci, wizerunek, tożsamość seksualna oraz elementy biograficzne, zwłaszcza walka z przeciwnościami losu, mogą mieć duże znaczenie w kwestii docenienia czyjegoś talentu. W Stanach Zjednoczonych oraz w wielu innych krajach emitujących talent show telewizyjne można odnieść wrażenie, że publiczność- poprzez głosy i dzielenie się linkami z YouTube- pomaga w akceptacji tych uczestników, których wygląd nie odpowiada oczekiwaniom widowni.

Dowodem mogą być już osoby biorące udział w przeszłych edycjach: Susan Boyle, niegdyś kościelna wolontariuszka, uczestniczka brytyjskiej wersji “Mam Talent” i wystylizowany na modłę rococo Prince Poppycock z amerykańskiego odpowiednika programu, a także Landau Eugene Murphy, amerykański zwycięzca z ostatniej środy.

Murphy, 36 letni pracownik myjni samochodowej z Zachodniej Wirginii, nie tylko z powodzeniem naśladował styl wokalny Franka Sinatry, ale przyciągnął również elementem zaskoczenia.

„Muszę powiedzieć, że byłeś niesamowitym zaskoczeniem”, powiedział juror Howie Mandel do uczesanego w dready Murphego po jego pierwszym przesłuchaniu w czerwcu, kiedy ten zaśpiewał „I’ve got you under my skin” Sinatry.

“Wiesz, kontrast między wyglądem a wykonywaną muzyką…”, dodał prowokując śmiech dochodzący z widowni. „…nie spodziewałem się tego”.

Tygodnie wcześniej, podczas finału polskiego X Factor, juror Czesław Mozil, polski odpowiednik Simona Cowella, wypowiedział parę słów o Szpaku, finaliście który zajął drugie miejsce. Tak jak w przypadku Murphy’ego, głos Szpaka podważył odruchową reakcję publiki na jego wygląd.

„Ten młody chłopak jest tak ważny dla tego kraju”, powiedział Mozil o Szpaku, rockowym piosenkarzu o mocnym przejmującym głosie przywodzącym na myśll Jima Morrisona. „Przez ostatnie siedem tygodni zmienił trochę Polskę, wiesz?”

Stereotypowe przyjęcie.

Szpak nie zmienił Polski, twierdzi Magda Dul. “On podzielił Polskę”. Dul, sprzedawczyni w polskim sklepie spożywczym w Garfield, to jedna z wielu mieszkańców New Jersey, która widziała występ Szpaka na polskojęzycznym kanale TVN. „Pokochałam go. Jego głos, image, to jak wygląda, osobowość… odróżnia się od reszty.” Ale część z jej przyjaciół- zwłaszcza tych męskich, wierzących, że facet powinien wyglądać i brzmieć zgodnie z męską tradycją – nie czuje tego, co ona. „Są zazdrośni!”, kwituje Dul.

Danusha Goska, profesor antropologii na Uniwersytecie Williama Patersona w Wayne, tego lata przyjechała do Polski, mieszkała tam też w 1989 roku, kiedy upadał komunizm. Wygląd Szpaka, jak mówi, „narusza normy płciowe, które gwarantowały bezpieczeństwo i równowagę w Polsce w obliczu zamętu.”

Polski wokalista być może zaakcentował konflikt kulturowy za oceanem, ale dyskusja o tożsamości seksualnej nie ominęła także amerykańskich uczestników. Tego lata “The Voice” był pierwszym spośród telewizyjnych programów talent show, w którym wystąpili otwarcie homoseksualni uczestnicy, jak zauważyła Danielle Stern, pracownik naukowy w zakresie analizy mediów na Uniwersytecie Christophera Newporta. W przeszłości Clay Aiken i Adam Lambert, gejowskie gwiazdy amerykańskiego „Idola” wyjawiły swoją seksualność już po opuszczeniu programu. W przypadku Aikena- dopiero pięć lat później.

Zdaniem Stern „Telewizja typu reality mogła ujawnić większą liczbę marzących o sukcesie gwiazd popu i innych wykonawców, ale nie jestem pewna czy ten gatunek rzeczywiście zdemokratyzował drogę do sławy. Wiele z tych show nadal pozwala nam śmiać się z odmienności, tak jak odcinki castingowe amerykańskiego „Idola” czy „Mam Talent”.”

Przynajmniej jeden uczestnik „Mam talent” był przygotowany na prześmiewczą reakcję. Po tym, jak ostatniego roku dostał się do finałowej czwórki, przebrany w teatralny strój dandysa zwanego Prince Poppycock, John Quale nie bał się bawić swoim lalusiowatym wizerunkiem.

„Spójrzcie na mnie, płonę!” wykrzyknął Quale, w czasie swego ponownego pojawienia w sierpniu.

Efekt pozasceniczny.

Tak jak Szpak z Polski, Susan Boyle, 47-letnia wolontariuszka kościelna ze Szkocji, musiała wysłuchać rechotu publiczności podczas swojego debiutu w 2009 roku w brytyjskim „Mam talent”. Również w jej przypadku to wygląd sprowokował specyficzne pierwsze wrażenie. Jak napisał “Guardian”, widownia “po prostu czekała na jej porażkę kierując się jej wyglądem”- podobna sytuacja spotkała niepozornego maestro, Paula Pottsa, w Wielkiej Brytanii w 2007 roku. Już kilka chwil później jej głos wywołał dziecięcy zachwyt na twarzy grubiańskiego Cowella. Zdobywczyni drugiego miejsca, przeciętnie wyglądająca Boyle, stała się wystarczająco popularna dzięki YouTube, by Amerykanie poznali ją zanim jeszcze „Mam Talent” trafiło do USA. Aktualnie jej historia jest przerabiana na musical.

„Ludzie z telewizji zawsze poszukują czegoś innego lub świeżego, podobnie widownia”, mówi Sean Garret. Nominowany do Grammy artysta i autor piosenek wyprodukował 17 hitów, współpracował z Beyonce i Chrisem Brownem oraz ze zwyciężczynią amerykańskiego „Idola” z 2004 roku, Fantasią Barrino. Garret, obecnie prowadzący „Poszukiwania nowej nastoletniej supergwiazdy”, talent show pod szyldem Columbia Records, nazywa Antonio „L.A.” Reida, jurora w zbliżającym się programie „X Factor”, mentorem.

Solidny wokal może stanowić początek, ale biografia, z którą publika może się identyfikować, potrafi w zdecydowany sposób wpłynąć na atrakcyjność artysty, twierdzi Garret. “To wystarczy za całą historię”.

Prawdopodobnie to właśnie historia Sung-Bong Choi zaważyła na sposobie jego przyjęcia. Ów uczestnikiem pierwszego sezonu koreańskiego „Mam Talent” wyemitowanego w czerwcu, od tego czasu został okrzyknięty drugą Susan Boyle. Opowiedział jurorom, iż był sierotą pozbawioną bliskich od piątego roku życia i sprzedającą gumy, by przeżyć. Twierdził, że nauczył się śpiewać, słuchając. Zakłopotany 22-latek, prezentujący fryzurę nieco zbyt zarośniętą, by mógł być porównany do Justina Biebera, otworzył usta i wyśpiewał operowe objawienie. Zestawienie jego opowieści i wystąpienia obiegło internet. Jakiś czas później osoby zza kulis produkcji ujawniły, że Choi miał już pewne przygotowanie, co zostało specjalnie pominięty w montażu, aby jego historia jeszcze bardziej poruszała. Jednak to fakt, iż nie miał jakiegokolwiek wsparcia rodziny, zrobiła na jurorach największe wrażenie.

„Zawsze trzymamy kciuki za osoby o słabszej pozycji”, zauważa Jay King (49 lat), producent i założyciel grupy R&B Club Nouveau w latach 80tych. King będący w biznesie muzycznym od 25 lat, powiedział, że telewizyjne programy typu talent show zawodzą w kwestii przyciągania piosenkarzy o wyróżniającym się styl- według niego to „wielkie pokazy karaoke”, które nakręcają sukces każdemu o potencjale osoby niedocenionej.

„Michael Jackson nigdy nie wygrałby takiego programu”, mówi King. U=Jego zdaniem uczestnicy tacy jak Choi i śpiewający Sinatrę Murphy mogą być dobrymi naśladowcami, ale nie znaczy to, że daliby sobie radę w muzycznym biznesie po tym, jak pryśnie czar talent show. Jedynie amerykański „Idol” ma w sobie nutę większej wiarygodności, gdyż wymaga od uczestników, by zaśpiewali oryginalny utwór, niezależnie czy wokalista jest jego autorem.

Dla Quala, vel. Pince’a Poppycocka w amerykańskim „Mam Talent”, sama akceptacja stanowiła część wygranej.

Nim opuścił show, powiedział: “Niech każde dziecko czujące się jak odmieniec, uwierzy w to, że marzenia się spełniają”. Paradując w makijażu harlekina i wysokiej białej peruce podczas swego przesłuchania, wyśpiewał „Largo al Factotum” z „Cyrulika”. Kiedy głos jego Figaro narastał, było już jasne, że wygrał podziw jurorów i publiczności.

„Kiedy ktoś wchodzi na scenę ubrany tak jak Ty i nazywa siebie Prince Poppycock, można oczekiwać, że to wszystko obierze określony kierunek”, powiedział juror Piers Morgan. “A tymczasem ścieżka okazała się zupełnie inna”.

autor: Amy Kuperinsky
tłum.: Sun

Related Images:

Udostępnij:
Oficjalny Fan Club Michała Szpaka | 2011 - 2018 - Wszystkie Prawa Zastrzeżone