XI to debiutancki minialbum Michała Szpaka wydany 13.12.2011, będący jednocześnie zapowiedzią krążka długogrającego planowanego na 2012 rok.
EPka, wydawnictwo popularne na Zachodzie, to wciąż niestandardowy pomysł jak na polski rynek muzyczny. W przypadku albumu Michała ta krótka formuła doskonale współgra z energetycznym, przebojowym charakterem zawartych na niej utworów, a jednocześnie odzwierciedla nieszablonowość samego młodego artysty, który zawsze odważnie podąża własną ścieżką z dala od utartych szlaków. Minialbum stanowi obiecujący przedsmak muzycznej przygody, rozbudza apetyt, a przy tym pozostawia zamierzony niedosyt u słuchacza.
Enigmatyczny tytuł płyty nawiązuje do liczby, która według numerologii symbolizuje nieprzeciętną osobowość Michała – połączenie charyzmy, intuicji i wrażliwości.
Znany z ogromnej emocjonalności i upodobania do wzniosłych konstrukcji wokalnych Szpak udowadnia, że potrafi zaskoczyć muzycznymi eksperymentami, stawiając na brzmienie dużo bardziej nieprzewidywalne niż klasycznie rockowy repertuar, z którym kojarzono go za czasów Whiplash, a także w programie „X Factor”. Wierny swej zwariowanej naturze i chętnie podejmujący wyzwania artysta postanowił po raz kolejny wyłamać się z narzucanych mu konwencji, a tym samym odżegnać od często przywoływanych przez media porównań do zachodnich ikon takich jak Axl Rose czy Prince. Jak sam podkreśla, nie ma zamiaru być czyjąkolwiek kopią, pragnie stworzyć autorski styl, stawiać na rozwój artystyczny i spełniać własne oczekiwania. Postawił zatem na stylistyczną różnorodność materiału – eklektyzm gatunków, dla których wspólnym mianownikiem staje się nieskrępowana kreatywność i śmiałość. W kompozycjach odnaleźć można zarówno solidny rock („Muszę biec”), jak i nutę romantycznej nostalgii („Po niebo”) czy zabawę elektroniką („Sensualny”). Syntetyczne, czasem wręcz motoryczne brzmienie utworów stanowi oprawę wymagającą większej wokalnej samodyscypliny, pozostawiając mniej przestrzeni na improwizację i swobodne, długie wokalizy. Mocny, drapieżny, a zarazem uczuciowy głos Szpaka, tak często kojarzony ze złotymi latami rock’n’rolla, zyskuje świeżą, intrygującą jakość w połączeniu z chłodem nowoczesnych filtrów, przez które go przepuszczono. Żywiołowy charakter większości piosenek to z kolei obietnica koncertowego szaleństwa, biorąc pod uwagę estradowe predyspozycje artysty oraz najróżniejsze możliwości aranżu na żywo.
Michał, choć nie komponuje, postanowił tchnąć w utwory swoją duszę, stając się współautorem trzech tekstów: „Pretty Baby”, „Rewolucji” i „Muszę Biec”. Unikając tym razem typowej dla siebie teatralności i patosu, bawi się formą i żongluje tożsamościami, nigdy nie traci jednak na autentyczności. Odważnie prowokuje młodzieńczą nonszalancją, by za chwilę zmysłowo kokietować i uwodzić aurą nieodgadnionej tajemnicy. Każda z piosenek na płycie jest niczym rozdział jego osobistego pamiętnika, pełnego szczerej wiary w marzenia i urzekającego niezłomnym idealizmem. Mimo często niełatwej konfrontacji z cyniczną rzeczywistością, społecznymi przejawami agresji i nietolerancji, Szpak kocha życie i nie lęka się podążać za głosem serca ku swojej wewnętrznej Prawdzie.
Bo jak wspomina w jednym z wywiadów: „Człowiek nigdy nie powinien się poddawać, na końcu tej ścieżki zawsze jest triumf. Trzeba wierzyć w niego i trzeba wytrwać”.